– Tylko jak to zrobić szybko i skutecznie? – mówiła do siebie siedząc na drewnianym stołku, celowo za małym, żeby wrzynające się w pośladki kanty mebla były rodzajem pokuty za zbyt duży rozmiar bielizny.
– Jak? – powtórzyła pytanie i rozejrzała się dokoła, czy jest ktoś, kto mógłby na nie odpowiedzieć, ale nie zobaczyła nikogo. Przestraszyła się, że odpowiedzi będzie musiała udzielić sobie sama.
Magdalena Jarzębowska, „Krótka bajka o odchudzaniu z happy endem”
Każdy z nas wie, że odchudzanie to nie bajka. Choć wszyscy liczymy na cud. Dietę-cud, suplement-cud, cud-food, motywacyjny obrazek, który sprawi, że w końcu weźmiemy się za siebie. Kupujemy też książki z bestsellerowych półek, wierząc, że wreszcie się taki narodził, co to grubasom dogodzi-ł. Niestety – wiele z tych cudownych objawień okazuje się zgrabną sztuczką, sprytnym złudzeniem. Lub co gorsza – religią wymagającą zbyt wielu poświęceń. Dlatego wkładamy je między bajki, a rozczarowanie staje się naszym stanem umysłu.
Co za pomysł więc – bajka o odchudzaniu?? Mugolem nie jestem, dlatego od kiedy zobaczyłam tę pozycję w internecie, byłam skłonna nawet kiedyś ją kupić. Przypadkowo wpadła mi w oko w bibliotece, więc oczywiście książkę wypożyczyłam.
„Gdzieś już o tym słyszałam” – takie wrażenie wywołał we mnie początek książki. Mamy w nim Dziewczynkę, marzącą o byciu śmietanką towarzyską, szampanie wznoszonym po awansie i love, sweet love. Oczywiście przeszkodą na drodze do tych marzeń jest jej tusza. Jak to zwykle bywa, przechodzi na dietę… ciąg dalszy znacie. W pewnym momencie jednak spotyka Dobrą Wróżkę. Haha… to nie żart! Na szczęście wróżka nie wyciąga różdżki, lecz kilka mądrych zdań. Mówi np. o chęci do zmiany. Zmiany na dobre, ma się rozumieć!
Mądre słowa mają jednak to do siebie, że nie jest jasne, jak z nich skorzystać. Wtedy w książce pojawia się Wola. Nie Wiola, lecz stłamszona i słaba Wola! Od tego momentu bajka zaczyna wciągać, zwłaszcza, że niebawem dołącza do niej czarny charakter – Nawyk. Jeśli nie wiecie o co chodzi, to napiszę, że bohaterka bajki też nie wiedziała. Ale wkrótce zaczęła wszystko od początku. Zwłaszcza, że najpierw musiała zadbać o Poczucie Wartości, które przez nią wiele wycierpiało.
Dalszego ciągu bajki nie będę Wam zdradzać. Wbrew moim początkowym wątpliwościom, na stronach tej cienkiej książeczki autorce książki udało się zawrzeć to, co jest najważniejsze, aby odchudzanie zakończyło się happy endem. Mnie osobiście urzekł pomysł z nadaniem cech ludzkich Woli, Nawykowi i Poczuciu Wartości. Wzrastanie w siłę Woli i Poczucia Wartości oraz odebranie władzy Nawykowi wpływa na cały przebieg wydarzeń i – zupełnie jak w prawdziwym życiu – przesądzają o tym, czy zmiana się uda. Co ciekawe, nie spersonifikowano tutaj kalorii, węglowodanów czy wagi. Bo jak wynika z doświadczeń wielu osób – także moich – nawet doskonale ułożona dieta (redukcyjna) nie będzie skuteczna, jeśli nie będziemy wierzyli, że potrafimy się zmienić oraz bez decyzji o tym, by na stałe zmienić swoje nawyki.
Książkę polecam zarówno osobom, które są na początku procesu zdobywania szczupłej sylwetki, jak i tym, którzy mają już wiele porażek za sobą. Myślę, że byłby to świetny prezent dla osób zmęczonych dietami.
Jak Wam się podoba taki pomysł na książkę? Czy chcielibyście ją przeczytać?
Jarzębowska Magdalena (2010) Krótka bajka o odchudzaniu z happy endem. Wydawnictwo MJ Psychoedukacja
Wpis ciekawy. Zastanawiam się nad napisaniem podobnego na moim blogu Belveder. Pozdrawiam. Aleksandra